Świetna skitura, trudna technicznie, dla bardzo dobrych narciarzy zjazdowych, ale stosunkowo bezpieczna pod kątem lawinowym. Propozycja wręcz idealna na 4 godziną dawkę emocji.
O wycieczce.
Chuda Turnia rzadko staje się celem wycieczki, najczęściej jest jedynie przystankiem w drodze na Ciemniak. Natomiast, aby wkroczyć na jeden ze szczytów Czerwonych Wierchów potrzebujemy dobrych warunków pogodowych, raków, czekana i przede wszystkim stabilnych śniegów. Zdobycie Chudej Turni to wycieczka na 3-4 godziny, dla osób o mocnych nogach (ze względu na duże przewyższenie na krótkim dystansie) i bardzo dobrych umiejętnościach narciarskich.
Jeżeli spełniacie te wymogi to pokochacie tę trasę, gdzie widok na Tatry Zachodnie jest wręcz oszałamiający, a zjazd narciarskim żlebem śni się po nocach.
PAMIĘTAJCIE:
Autorzy proponowanych tras i video przewodników dołożyli wszelkich starań, by materiały były opracowane w sposób profesjonalny i zgodnie z zasadami poruszania się w górach w zimie. Zaznaczamy jednak, że uprawianie ski-turingu i poruszanie się po opisanych trasach jest niebezpieczne dla zdrowia i życia. Autorzy opisów, strony i video przewodników nie biorą w związku z tym żadnej odpowiedzialności za ewentualne kontuzje, urazy i wypadki osób.
Galeria zdjęć
Dojazd.
Naszą wycieczkę rozpoczynamy w Kirach we wsi Kościelisko. Przed wlotem do doliny Kościeliskiej znajdują się spore, płatne parkingi, gdzie zostawiamy auto, a skitury zapinamy już przy Gospodzie Harnaś sąsiadującej z główną drogą. Przed restauracją znajduje się również przystanek busów, które przywożą ludzi między innymi z centrum Zakopanego.
Podejście – rozgrzewka.
Początkowo podążamy szlakiem zielonym, mijamy budkę TPN’u (opłata 5zł) i bramę Kantaka – „wrota” wyrzeźbione przez potok Kościeliski w pionowych, jurajskich wapniach. Przejście bramy tworzy efekt jak z filmu „Narnia”. Skrywana dotąd polana odsłania się przed nami w pełnej klasie. W słoneczne dni efekt srebrzystego śniegu i bacówka po prawej stronie to połączenie wręcz idealne.
Idziemy za płaską drogą – w sam raz na rozgrzewkę. Po czym na pierwszym rozwidleniu szlaków (przed mostkiem) skręcamy w lewo za szlakiem czerwonym. Po 5 minutach od rozwidlenia pojawia się kolejny mostek, tym razem mniejszy po naszej prawej stronie. Przechodzimy przez niego nadal trzymając się czerwonego szlaku.
Strome podejście.
To koniec naszej rozgrzewki. Czas przejść do „poważnego treningu”. W wiązaniach podnosimy podpórkę. Przy twardych śniegach warto mieć również harszle. Przez kolejną godzinę pokonamy 1,6km i aż 320 metrów przewyższenia. Równomiernym tempem, będziemy wychodzić do pierwszego miejsca widokowego – Polany Upłaz. Warto wspomnieć, że jeżeli mamy zaszczyt podążać po nieprzedeptanym szlaku to trzeba zmieniać się na prowadzeniu, a praca rękami, żeby odciążyć uda jest tutaj szczególnie ważna.
Obserwujemy teren – będziemy nim zjeżdżać, jest stromy, a co ważniejsze szlak podejściowy jest wąski. Po obu stronach znajdują się powalone drzewa. Jeżeli śniegu jest bardzo dużo (co zdarza się rzadko) to możemy podchodzić i zjeżdżać przy szlaku, zazwyczaj jednak pozostaje nam trzymanie się szlaku podejściowego. Dochodzimy do Polany Upłaz.
To świetne miejsce do pierwszego odpoczynku, nawet przy wietrznych dniach dopiero tutaj czujemy pierwsze podmuchy wiatru.
Galeria zdjęć z etapu 1
Z Polany Upłaz na Chudą Przełączkę i Chudą Turnię.
Polanę Upłaz przecinamy trzymając się jej lewej strony i ponownie wchodzimy w teren leśny. Po 20 minutach, pół kilometrze i 130 metrach przewyższenia docieramy do miejsca zwanego „piecem”. Po naszej lewej stronie zobaczymy Upłaziańską Kopkę (1457m.n.p.m) a przed nami piorunujący widok m.in. na Kobylarzowy żleb opadający od szlaku niebieskiego prowadzącego z Przysłopu Miętusiego na Małołączniak (2096m.n.p.m).
Przy Piecu znajduje się znak przypominający, że wkraczamy w teren zagrożony lawinami – raz jeszcze sprawdźmy, czy nasz detektor jest włączony.
W tym miejscu robimy nasze pierwsze zakosy na tej trasie i właśnie zakosami najpierw stromymi (ok. 25 stopni nachylenia przez pierwsze 200 metrów), potem bardziej połogimi (teren ok. 20 stopni nachylenia) pniemy się w stronę grani.
Po przejściu niecałego kilometra i kolejnych 200 metrów przewyższenia czas pożegnać oznaczenia letnie i piąć się nadal w górę.
Szlak letni trawersuje zbocze co stanowi bezpośrednie zagrożenie lawinowe, trzymanie się grani (gdzie jest wyznaczony wariant zimowy) będzie dla nas znacznie bezpieczniejsze.
Po kolejnych 800 metrach docieramy do przełęczy. Po prawej stronie widzimy Upłaziańską Kopę (1794m), a po lewej cel naszej wędrówki – Chudą Turnię.
Do celu zostało nam ok. 15 minut. Najpierw zjeżdżamy na fokach (uwaga żeby nie wjechać na nawisy, które mogą wystąpić po naszej prawej stronie), a następnie długimi zakosami osiągamy Chudą Turnie.
Niestety ten odcinek często należy do wylodzonych więc ponownie harszle mogą nam znacznie pomóc.
Galeria zdjęć z etapu 2
Zjazd.
Początkowo zjazd prowadzi drogą podejścia, co oznacza, że po zjeździe z Chudej Turni w stronę Upłaziańskiej Kopy będziemy musieli podejść odcinek, który zjeżdżaliśmy na fokach.
Podejście to ok. 100 metrów więc spokojnie damy radę tak zwaną „łyżwą”, czyli techniką znaną bardziej z biegówek niż skiturów. Następnie, jeżeli warunki lawinowe na to pozwalają czeka na nas Narciarski Żleb. Jest to deniwelacja pomiędzy granią, którą się poruszaliśmy a Upłaziańską Kopą.
Zazwyczaj jest tam dużo nawianego śniegu, zjazd jest szeroki i w moim odczuciu jeden z najpiękniejszych odcinków w całych Tatrach! Niestety poezja prostego zjazdu szybko się skończy bo już po 600 metrach musimy wrócić na szlak czerwony, co oznacza trawersowanie w prawo zbocza porośniętego kosówką. Miejsce naszej trasy powrotnej jest dość charakterystyczne – to jedyne miejsce, gdzie po prawej stronie kosówka robi się znacznie rzadsza.
Po 150 metrach jesteśmy na znanym nam szlaku czerwonym. Przed nami stromy, ale szeroki zjazd z Pieca, przejazd przez małą polankę, wjazd w trudny techniczne odcinek leśny (gdzie przy dobrych śniegach jest możliwość ucieczki na boki) i wyjazd na Halę Upłaz, gdzie długimi skrętami dojeżdżamy ponownie do lasu. Teraz będzie już tylko trudniej… Ścieżka robi się wąska, ale jeszcze nie ma formy „kanionu”. Po około 700 metrach docieramy do najtrudniejszego odcinka.
Dlaczego? Trasa, gdzie prowadzi szlak jest wąska (ok. 180cm szerokości), po obu stronach zalegają zwalone drzewa, a nachylenie jest znaczne. Co więcej musimy kontrolować naszą prędkość, ponieważ szlakiem podchodzą piesi, którzy również nie będą mieć gdzie się usunąć, dlatego jak zawsze, to my musimy zadbać o bezpieczeństwo na trasie.
Polecam zjazd pługiem lub krótkie skręty i hamowanie w szerszych miejscach, żeby zaplanować kolejny odcinek. Po ok. 10-20 minutach walki dojeżdżamy do mostka i płaskim odcinkiem docieramy do miejsca startu – polecam ponownie założyć foki.
Galeria zdjęć ze zjazdu
Opis trasy finansowany ze środków Urzędu Miasta Zakopane.