Sail and Ski Norway 2015 I Polish-Italian-Spanish Skitour Expedition był eksperymentalnym projektem, w skład którego wchodziło 6 Polaków, 7 Włochów i jeden pół Polak, pół Hiszpan.
Naszym środkiem transportu i domem jednocześnie był jacht Hi Ocean One – piękny, stalowy jacht typu Fram 60 o długości prawie 20 metrów, przystosowany do żeglarstwa w każdych warunkach, również w rejonach arktycznych.
Norweską przygodę zaczęliśmy w Ålesund, portowym mieście handlowym położonym na zachodnim wybrzeżu Norwegii nad Störfjordem, w regionie Møre og Romsdal. Miejsce bardzo dogodne, ponieważ z Gdańska latają tam tanie linie lotnicze Wizzair, a do Gdańska z Zakopanego można bardzo wygodnie dojechać nocnym pociągiem.
Obszarem naszej działalności były okolice fiordu o nazwie Hjørundfjorden, na początek jako bazę wybraliśmy niewielką miejscowość Sæbø, położoną po zachodniej stronie fiordu. Sæbø oferuje bardzo komfortową przystań, podłączenie do prądu, porządne łazienki na brzegu, a dla chętnych możliwość skorzystania z sauny w pobliskim hotelu. Jest też dobrym punktem startowym na takie szczyty jak Skårasalen (1542 mnpm), Storhornet (1376 mnm), Grøtdalstinden (1331 mnpm), czy łatwiejszy nieco Grøthornet (nieco powyżej 1000 mnpm).
Wspomniany powyżej Grøthornet jest łatwym i przyjemnym szczytem osiągalnym z okolicy stacji narciarskiej Ørsta. Wycieczkę zaczynamy z przysiółka Bjørdalsbakken i idziemy w kierunku jeziora Kvanndalsvatnet (do przysiółka należy dostać się autem – my mieliśmy własne na miejscu, kosztowną alternatywą jest zamówienie auta z kierowcą w Sæbø). Szczyt zdobywamy od strony zachodniej. Bardzo przyjemny, dający dużo radość zjazd szerokim, stosunkowo łatwym stokiem, tzw. klasyczna „bańbuła”. Z Sæbø wybieramy się na jeszcze jeden szczyt – Skårasalen. Piękne długie podejście doliną Kvistaddalen przy dobrej, słonecznej pogodzie można wypatrywać potencjalne opcje zjazdu. Spodobał nam się bardzo południowo-zachodni stok położonej nieco niższej od Skårasalen góry Blåhornet (1120 mnpm). Zjazd ze Skårasalen był piękny, choć nie pozbawiony emocji. Trzeba pamiętać o tym, że południowo-zachodni stok w samo południe robi się dość miękki i niebezpieczny. Należy zachować zwiększoną czujność i uważać na różnej wielkości zsuwy. Podchodząc klasyczną drogą na Skårasalen można zrobić dodatkowy wariant i z przełęczy udać się wprost na południe na pobliski szczyt Storhornet.
Na Grøtdalstinden nie starczyło nam czasu. Jest to na pewno góra godna uwagi – 1200 m podejścia, ale muszą być tam stabilne warunki lawinowe.
W stronę Grøthornet, Fot. Albert Niedzielski
Podczas wyjazdu działaliśmy również na stokach potężnej góry Storhornet (1600 mnpm). Podejście zaczyna się z miejscowości Bjørke, znajdującej się w północnej części Hjørundfjorden. Jest to bardzo długa wycieczka, początkowo prowadząca przez strome stoki i żleby góry o nazwie Bjørkehornet. Niestety w związku z panującym III stopniem zagrożenia lawinowego, nie udało nam się osiągnąć szczytu. Przy bardziej sprzyjających warunkach góra ta na pewno da mnóstwo satysfakcji.
Storhornet, Fot. Albert Niedzielski Soley
Wisienką na torcie było wyjście skiturowe na przepiękną górę Kolåstinden (1432 mnpm.). Tu już była konieczność wynajęcia lokalnego transportu, gdyż z Sæbø do Standalhytta, miejsca skąd rozpoczyna się wycieczkę, jedzie się ok. 1 h, więc podróż na raty nie miała sensu. 1050 metrów podejścia z Standalhytta na szczyt. Na pierwszym etapie trasa podejściowa nie była dość jednoznaczna i trochę kluczyliśmy, ale w końcu trafiliśmy na właściwy ślad i nim podążaliśmy. W przewodniku skiturowym jest ostrzeżenie, iż w dolinie Kvanndalen należy szczególnie uważać na lawiny od strony lodowca Kolåsbreen. Wiał dość silny wiatr, w połowie drogi śnieg zrobił się mocno przewiany i trzeba było założyć harszle. Po dość długim, ale niezbyt stromym trawersie północno-wschodniego żebra, od strony północy weszliśmy w stromy żleb wyprowadzający na przełęcz. Na przełęczy spędziliśmy ponad godzinę czekając na jakieś przejaśnienia, gdyż panowało kompletne mleko. Na szczęście chmury powoli zaczynały się rozwiewać, a to, co działo się później można nazwać po prostu bajką!
Z przełęczy udaliśmy się w kierunku południowym na szczyt Kolåstinden. Należy tam zachować szczególną ostrożność, gdyż po wschodniej stronie zaczyna się lodowiec. Oczywiście najpiękniejszy w całej wycieczce był zjazd! Świeży śnieg, odsłaniające się widoki i wreszcie piękne słońce! I co najważniejsze, pomimo tego, iż wg. przewodnika, jest to ” jedna z najczęściej odwiedzanych gór w tym rejonie” – spotkaliśmy tam bardzo niewielu ludzi :).
Wisienka na torcie – wycieczka na Kolåstinden, Fot. Jakub Adamczyk
Norweskie góry są doprawdy niezwykłe – przez to, że jest ich tak dużo, a mieszkańców i turystów w sumie niewielu, przez większość czasu jesteś w tych górach tylko ty i grupa twoich przyjaciół.
Przy planowaniu wycieczki bardzo przydaje się mapa internetowa www.ut.no (sekcja „Kart” – mapa) oraz norweski przewodnik skiturowy „Toppturer i Norge 156 flotte skifjell i hele landet” wydawnictwa Fri Flyt.
Obejrzyjcie film Sail&Ski Norway 2015 autorstwa Kuby Adamczyka i przekonajcie się Sami, jak fajną przygodą jest wyjazd narciarski do Norwegii.
Życzę każdemu z Was, aby choć raz w życiu doświadczył norweskiej przygody narciarskiej.
Agnieszka Adamczyk
Galeria zdjęć